Ten moment, gdy słońce świeci tak mocno, że trzeba zasłaniać okna, bo nie da się pracować, a wiesz, że ono zaraz zniknie na pół roku i będziesz tęsknił za tymi promieniami w oknie…
Z jednej strony już jest coraz zimniej i nie bardzo da się siedzieć przy otwartym oknie, a z drugiej słońce jeszcze jest w pełnej krasie i nagrzewa pokój relatywnie mocno. Nie da się wysiedzieć dniówki w robocie tak po prostu.
Więc zasłaniam te okna z takim wyrzutem sumienia i tęsknotą za słońcem, którą pewnie poczuję już niedługo…
Jak to jest, że nie może być dłużej wszystko tak po środku? Albo za jasno, albo za ciemno, albo za ciepło, albo za zimno… A tych momentów „w sam raz” jest tak niewiele…