Dolecieliśmy do Tokio.
Udało nam się ogarnąć obsługę toalety, bilety na metro, dojazd do hotelu, zostawienie walizek i obiad. Jak na ilość krzaków względem normalnych liter to jestem z nas dumna. Ale 8h różnicy czasowej robi robotę… ziew
Po obiedzie zameldowaliśmy się w hotelu, prysznic, parę godzin drzemki i ruszyliśmy na miasto, co by jednak mieć szanse zasnąć z powrotem o naszej 17.
W wrażeń – relatywnie cicho jak na centrum miasta, wygląda na to że większość samochodów to elektryki. Ale metro nadal robi „tutttut”, jak nasze stare dobre PKP
W ogóle stwierdzamy, że ta cała inflacja w Polsce ma jedną dobrą stronę – Tokio nie wydaje się być drogie. Obiad za 30-40zl na osobę można dostać na każdym kroku. Ostatnio w przeciętnej knajpie pod biurem w Gdańsku płaciłam ponad 40 a tu jest to zdecydowanie fajniejsze jedzenie
Na zdjęciu świątynia Kanda Myoujin, którą mieliśmy w odległości spaceru od hotelu.