Plener, dzień drugi.
Dziś zaczęliśmy od kolejnego wypuszczenia się w las. Tak jak mąż mi od razu zapowiadał, że jedziemy moją furą, bo jego jest za niska na tamtejsze drogi, a dojechaliśmy prawie w całości po świeżym asfalcie, tak dziś jednak wybór pojazdu się zamortyzował. Mogłabym mieć jeszcze trochę bardziej terenową wersję 😉
I lasy znowu ładne, znowu bez światła i znowu zimno 😀 Ale foty tego warte.
W drugiej części dnia mieliśmy mały epizod fotografii studyjnej („po co Ci kombi kobieto” i pełen szpej mężowski na pace się zamortyzowało) – który chyba będziemy powtarzać przy okazji przyszłych wyjazdów, bo było świetnie. Mamy parę fajnych zdjęć, aż się zastanawiam, czy tu profilówki tez nie zmienić 😀 Ja robiłam po tej drugiej stronie aparatu (byłam jedyną kobietą w towarzystwie), więc zdjęć ludzi nie mam, za to możecie pooglądać grzyby 😀