Wreszcie – po prawie 2 latach w Katowicach – podjechaliśmy na Nikisz.
Muszę się przyznać, że trochę trzeba było mnie namawiać na ten proceder, bo zimno i w ogóle, a jeszcze na dodatek wybieraliśmy się na dwudniowy jarmark, który brzmiał jak pół miasta w jednym miejscu 😉
No i z tym pół miasta to już było widać jak dojeżdżaliśmy na miejsce, samochodów pełno, drugie tyle ludzi. Ale farcikiem udało nam się zaparkować praktycznie od ręki. Choć trochę w błotku, idealnie na pierwsze wyjście w „cywilnych” butach w końcu odkopanych z szafy 😉
Finalnie okazało się, że to był całkiem ładny jarmark, nawet coś tam kupiliśmy (magnes na lodówkę z Bebokiem do Gdańska :D). No i nie można odmówić dzielnicy uroku. Rewitalizacje „starych” dzielnic jednak robią swoje.
A tak w ogóle 12 lat temu z haczykiem też tam byłam 😉