Zdjęcie pod tytułem „Poniedziałkowy poranek”.
Chce się żyć, co nie? 😀
O dziwo obudziłam się wcześniej niż ostatnio i bez zbytniego dramatu. Wróciłam też do porannych owsianek i zamiast kawy doładowałam sobie guaranę. Zapomniałam już jakiego ona daje kopa 🙂
Ale cóż… to co za oknem nie zachęca do niczego szczególnego. I w sumie nie wiem jak ten dzień przeleciał. Praca, obiad, 40 min na telefonie na umawianie przeglądu zdrowia, lekuchne sprzątanie zaindukowane kocim „kłaczkiem”, 2 suszarki prania złożone (wyjątkowo nie wisiały dłużej niż 2 dni!) i o, 21. I trzeba by się zbierać do spania…