I powrót do standardowego obrazka z moich dni: książka i kotełek 🙂 Tylko ortezę trochę słabo widać 😀
W sumie jestem na ostatniej prostej Świata Dysku i będzie mi trochę żal się z nim rozstawać, ale muszę przyznać, że ostatni tom nadaje się na ostatni tom, nawet jak nie był pisany jako zakończenie.
Mam jakąś taką wewnętrzną niezgodę na to, że zgorzkniali, „bezproduktywni” ludzie, niespecjalnie cokolwiek dobrego wnoszący do świata (albo wręcz wnoszący zło), dożywają sobie spokojnej starości, podczas gdy tacy ludzie jak Pratchett, chcący tyle stworzyć, muszą odchodzić przedwcześnie i w chorobie.
Wiem, że to bez sensu, i że nie ma na to wpływu, ale to jest takie cholernie nieoptymalne.
No i trochę mi smutno, że nigdy się nie dowiem jaka była wizja dalszych losów, jak zamierzał pociągnąć niektóre opowieści. To się tak ładnie nabudowywało… i trochę się zaprzyjaźniłam z tym światem, żal będzie się z nim żegnać.
I tak, wiem, mogę sobie przeczytać wszystko od nowa, ale to przecież nie o to chodzi. To nie zaspokoi ciekawości „co dalej”.