Po tym jak skończyłam laboratorium z podstaw miernictwa na studiach myślałam, że już nigdy nie będę musiała mieć styczności z oscyloskopem. I co? I teraz oscyloskop mieszka z nami 😀
Okazuje się, że to urządzenie jest bardzo przydatne w sprawdzaniu czasu otwarcia migawki przy odpowiednich urządzeniach pomiarowych.
Wstyd przyznać, ale nic z tego nie pamiętam. Pamiętam, że kombinowaliśmy jak dzicy, żeby to pozaliczać, i nawet coś tam z tego wszystkiego rozumiałam. Nawet pomimo tego, że wykładowca miał najbardziej monotonny i bez wyrazu ton głosu, do tego stopnia, że jednostkę nudy wzięliśmy od jego nazwiska…
Czasami żałuję, że mój inżynier jest bardzo wybiórczy i nie pamięta wszystkiego, czego się nauczył. Fajnie byłoby tak teraz siąść przed takim urządzeniem i mieć pojęcie co ono robi. Oprócz tego, że fajne kreski 😀