Wrzuciłam to zdjęcie (tzn. podobne, robione telefonem) na relację fejsbuczkową i mam wrażenie, że parę osób pomyślało, że to mój aparat 😉 Niestety – nie mój. Choć w sumie czemu niestety, skoro mam bronkę…
A jednak jest to taki model, który zawsze powoduje u mnie drgnienie serduszka. Fajnie mieć znajomych, którzy sobie spełnili to moje marzenie, to przynajmniej można pomacać od czasu do czasu…
A poza tym uwielbiam patrzeć na świat przez kominek aparatu. Całe to poodwracane sterowanie wizją, i jakaś taka ulotność tego obrazu mają w sobie taką specyficzną magię. Niby pryzmaty lepsze (moja bronka ma pryzmat), a jednak kominek ma to coś.
Mąż mi tu niby ogarnął jeszcze Pentacona Sixa, który też ma kominek, i to ogarnął dobry rok temu, a jakoś tak… wzdychać do tych kominków to spoko, ale robić tym zdjęcia?… tak bez powodu, po prostu?… no jak 😉