Rano otwierając balkon, żeby przewietrzyć pokój, spojrzałam na ogród i było takie „muszę sfocić jakieś kwiatki, żeby coś ładniejszego na daily było, tylko najlepiej się wyrwać w trakcie pracy, żeby było jeszcze jakieś światło”.
Tak, oczywiście, że przypomniałam sobie o tym w okolicach 20-tej, kiedy już w sumie było szaro i ciemnawo 😉
Ale kolejny kawałek strychu odkopany. Kolejne cargo w kierunku pozostałych rodzinnych nieruchomości przygotowane. Może nawet i dobrze, że nam się trochę plany przesunęły, to jest szansa, że będziemy mogli wszystko ogarnąć w jakimś znośnym tempie bez wypruwania sobie żył. Dwa miesiące jednak robi różnicę, może nawet uda się mieć jakieś sensowne wakacje 😉