Ostatnio jak jechałam po młodego, to mi to drzewo gdzieś mignęło. I postanowiłam, że kolejnym razem je zaadoptuję fotograficznie. I nawet się udało 🙂
Może nie powinnam wspominać, że czegoś mi brakowało jak wyjeżdżałam, w sumie tylko z telefonem, i tym czymś okazał się aparat, ale cóż 😉
Może też powinnam pominąć fakt, że pominęłam etap wysiadania z samochodu, żeby zrobić to zdjęcie – bo trochę już nie miałam siły, trochę nie mogłam doczekać się dojazdu do jakiejś toalety, a trochę ze zwykłego lenistwa 😉
Ostatnio było tu więcej maków i trochę żałuję, że wtedy się nie zatrzymałam. Ale cóż, jeszcze parę razy się tu pewnie przejadę… 😉
Swoją drogą natłok spraw i zdarzeń ostatnio jest wybitny. Możliwość dodatkowego zrobienia 500km tuż przed wylotem na delegację cieszy niezmiernie 😀