Czasami jedzie się tę „naszą” trasę topornie. I to był taki dzień.
Całe szczęście, że wyjechałam trochę wcześniej niż zamierzałam, bo pewnie bym jechała jeszcze dłużej… Sam wyjazd z Gdańska to prawie godzina, a potem jeszcze był mega korek na bramkach pod Toruniem… Blebleble 😉
Poza tym zmęczenie tygodniem już dawało znać o sobie i chyba do godzinę musiałam się zatrzymać rozprostować kości i przewietrzyć głowę.
Ale dojechałam bezpiecznie, a w domu czekał mąż z herbatką =)