Ale się dziś zajechaliśmy… O rany…
Właśnie siedzę wysmarowana voltarenem (choć na razie punktowo, więc nie jest najgorzej) i patrzę na tę fotę, i staram się oczyma duszy widzieć już nasz gramofon stojący między tym kartonem a drabiną 😉 Na tej fajnej, starej szafce, która czeka zakitrana za ścianą. Dwa uszaki, wino w kieliszkach… Ciekawe ile to jeszcze… rok? dwa?… oby nie więcej…
Wygląda na to, że na razie rozgrywka tetrisa strychowo-garażowego jest do wygrania. Ale to jest niesamowite ile rzeczy jeszcze gdzieś tam jest do ogarnięcia, spakowania, zmieszczenia, wywiezienia, wyrzucenia itp itd…
Pomijając zdejmowanie boazerii na deser 😀