Ten moment, gdy rano masz pomysł na fotę, bo ładnie wszystko wygląda, a łapiesz się, że jej nie zrobiłaś już praktycznie o zachodzie słońca, gdy wszystko w cieniu…. ech 😉
Ale klonik w ogródku pięknie się zaczerwienił. Jeszcze tylko żółtego miłorzębu brakuje… choć jakoś tak… no przecież dopiero co było lato!
Nie umiem się odnaleźć w upływie czasu w tym roku. Tyle tygodni wręcz mignęło pod natłokiem różnych spraw. To złamanie nogi też mi wypięło wrotki na dłużej. Niby teraz jest spokojniej, ale jak tak człowiek zaczyna nadrabiać życiowe zaległości uwolniony od remontu to raptem się okazuje, że pyk i kolejny tydzień wziął i zniknął. Kalendarz mam rozpisany niby do grudnia i to niby za moment… straszne rzeczy 😀