Czy muszę jeszcze dodawać do tego zdjęcia, że pogoda jest taka, że odechciewa się wszystkiego poza kocykiem, termoforem i herbatką? 😉
Ale musiałam wyleźć z domu, żeby zrealizować receptę na krople do oczu. W sumie to wczorajszy kot zepsuł mi historię o NFZ.
I trochę sama sobie ją zepsułam, bo powinnam była zrobić odpowiednie zdjęcie na daily, a takowego nie mam. W każdym razie…
Jestem Zasłużonym Honorowym Dawcą Krwi. Posiadam taką fajną legitymację, z której w sumie nie korzystałam jeszcze w NFZ – a jest prawo dające mi szybszy dostęp do opieki medycznej. No i w końcu nadszedł ten dzień, gdy prywatna opieka skapitulowała i odesłała mnie do państwowej. Pierwsze wrażenie – no mega, przy skierowaniu prywatnym termin za rok. Przy NFZ z HDK – na za tydzień.
No to dotarłam dzielnie do przychodni, biorę sobie mój super hiper numerek UP (Uprzywilejowany) i co? Ja tu gram kartą „ZHDK”, a NFZ odgrywa mi „awarią systemu”. Dobrą godzinę z haczykiem czekałam aż w ogóle rejestracja się uruchomi (wzięcie kompa pracowego było zdecydowanie dobrym posunięciem). W każdym razie legitka zadziałała, dało radę. Krwawica się opłaca 🙂 A jeszcze jak rejestrowałam się po wizycie na dalsze leczenie, to tam ciągle były te numerki, które ludzie pobrali zanim cokolwiek zaczęło działać… Obłęd.
