Jakoś nigdy nie bawiło mnie wymyślanie dowcipów na Prima Aprilis. Ogólnie podoba mi się ten dzień, lubię obserwować czego to ludzie nie wymyślą, ale żeby na siłę coś kombinować? Od czasu do czasu coś się trafi pasującego, ale w tym roku totalnie nie miałam pomysłu.
Nie miałam też pomysłu na daily (no bo ile można mieć pomysłów na daily obracając się na ograniczonej powierzchni piąty tydzień?…), więc ukradłam pierwszą lepszą rzecz jaką M. miał na biurku. A że akurat to był całkiem fotogeniczny aparat to tym lepiej 😀
Dobrze mieć męża z jakąś pasją, bo ile można robić zdjęć swojej własnej 😉 (i nie, żeby tło z mojej nie było tu dość częstym tłem :D)