Dzień jak co dzień. Przychodzi 19:00, telefon pika magicznym słowem „daily”.
I wtedy są 2 opcje – albo coś już przykuło moją uwagę i mam jakąś fotkę, albo rozglądam się dookoła w poszukiwaniu natchnienia.
Jak trzeba się rozglądać dookoła to są też dwie opcje – albo jest kot, albo mąż ma coś ciekawego na warsztacie 😉
Dziś miałam bingo – był i kot i coś ciekawego. A że kota wykorzystywałam do zapychania dziur wcale nie tak dawno, to przedstawiam wam zdecydowaną większość mechanizmu aparatu wielkoformatowego. To jest niesamowite, że coś takiego potrafiło zarządzić całym procesem wykonania zdjęcia.
Nie do końca to pojmuję, ale skoro mój mąż to kuma to jak będę potrzebowała to się dowiem 😉