Cytując dziecko: „przed świętami też trzeba coś zjeść!” 😀
M. był po zakupy i przywiózł 4 króliczki „od Zajączka”. Dwa dla dzieci i dwa dla nas. Leżały na parapecie w kuchni, rzadko tam schodzę, ale byłam w weekend i patrzę są już tylko 3 – bo młoda jak zobaczyła to od razu chwyciła i tyle z tego było 😉
Schodzę po raz kolejny na dół parę dni później, bo trzeba na RTG i patrzę – są 2… no ładnie, niby ten mąż taki dorosły, a jak dziecko. To sobie pomyślałam, że swojego zakitram, żeby nie było, że magicznie wyparuje 😉 Został jeden dla młodego.
I tak, może już od razu zaspoiluję, że następnego dnia już żaden króliczek nie kicał na parapecie… 😉 Normalnie magiczny las z tego parapetu, króliczki znikają 😀