To że zbieram pióra Lamy, to już tu chyba dało się zauważyć.
Ale to, że trafiają do mnie w różne przedziwne sposoby to już nie jest do końca takie oczywiste, choć parę historii przytaczam w Lamowym wpisie. To dziś kolejna…
Itoya to jest sklep papierniczy z Japonii, którego główną siedzibą jest 12-piętrowy budynek w Ginzy w Tokyo. Każde z 8 sklepowych pięter (reszta to przestrzenie warsztatowe, restauracyjne i ogród) to jeden rodzaj produktów – kartki, pióra, notesy, farby… Tam praktycznie dosłownie można powiedzieć, że się jest w siódmym (ale też każdym innym do ósmego włącznie) niebie 😀 Może niech znamiennym będzie fakt, że z wizyty z tego sklepu mam jedno zdjęcie. Jedno jedyne i w sumie niekoniecznie mówiące, że tam byłam. Ale historia transakcji kartowych nie kłamie 😉 Szczególnie, że byłam w dwóch Itoyach, a nawet trzech licząc jeszcze tę lotniskową…
A wracając do historii – znajoma z naszej piórowej grupy ma głuchą córkę i obraca się w takim towarzystwie. A w Tokio była olimpiada głuchoniemych. I jej znajomy tam był. A jego żona też jest na tej grupie. I poszli do Itoya i kupili mi to pióro =)
A przecież mój tajny plan zdobycia tegorocznej edycji już miał spalić na panewce… Poprzednie edycje anonsowali jakoś latem, miałam ugadane 3 osoby z firmy, które mogłyby mi to kupić, ale ostatnia wróciła do Polski dosłownie 3-4 dni przed premierą… Już kombinowałam jak tu to sprowadzić do Polski, że może jakieś grupowe zakupy, albo nie wiem, co…. a tu taka niespodzianka 🙂
Może i przeważnie jest pod górkę, boli, ciąży i w ogóle blebleble, ale są takie momenty, w których świat sprzyja – nawet jeżeli to dotyczy takich małych „nieznaczących” kwestii. I człowiekowi się robi jakoś cieplej w serduszku.

