Dziś zaktywizowaliśmy się społecznie wybitnie ponad normę lenistwa. Najpierw herbata u przyjaciółki, a potem poszliśmy spotkać się z moim bratem i bratankami, którzy byli na sankach.
To jednak jest ciekawe, że kiedyś na każdym osiedlu był spory plac zabaw i najlepiej jakaś górka. Akurat niedaleko i ja i mój brat mamy takie „socjalistyczne” osiedla gdzie aktualnie wszyscy się schodzą z „nowobogackich” osiedli z biedną jedną huśtawką 😉 Naprawdę było dużo ludzi. Ale cóż – w końcu to pierwszy porządny śnieg tego roku.
A żeby nie siadać na laurach tak pięknego rozruszania, to po szybkim przepaku pojechaliśmy jeszcze nad morze. Żeby nie było, że tylko z okna je widzieliśmy… 😉
Mąż mnie w ogóle przekabacił na aparat „starego typu” – w sumie odkąd przesiadłam się na bezlusterkowca to mnie to trochę rozleniwiło. I lżejsze, i odchylany ekranik.
Ale porządny obiektyw w porządnym aparacie jednak robi robotę, choć niespecjalnie to w sumie wykorzystałam. Jakoś tak jak już zdjęcie na daily jest to się nie chce cykać dalej, przecież i tak nie ma kiedy i po co tego obrabiać… 😉
A wieczorem już w ogóle zaszaleliśmy i poszliśmy do kina! 😀
„Agent Szczęścia” – bardzo fajny film, i te widoki jak w Nepalu… =)