To taki „techniczny” dzień między wszystkim, co się ostatnio działo, a wyjazdem na urlop. W sumie bez niczego konkretnego.
Dlatego tym razem zapchaj dziura z warsztatu męża. Projekt, który kończy od nie pamiętam kiedy, i który, niestety, nie został zakończony z pełnym sukcesem dziś też.
Szczegółów zdradzać nie będę, ale podziwiam tego faceta za to, że w ogóle się takich rzeczy podejmuje. I że w ogóle wie, od czego zacząć 😀
PS. Nie, te śrubki nie zostały po skręceniu tego wszystkiego 😀 Ale wcale nie robiłam tego zdjęcia tak, jakby miało być takie wrażenie 😉