Ups, I did it again!
Nie wiem, jak do tego doszło, ale 2 dni z rzędu byłam przed 7 na basenie.
Ta myśl – żeby chodzić przed pracą na basen, kiełkowała mi już dawno, ale nigdy nie było motywacji, żeby tak wcześnie wstawać. Ale jakoś tak w niedzielę padliśmy wcześniej, i stwierdziłam, że jak się obudzę odpowiednio, to nie ma że boli i idę.
Nie powiedziałam nawet M. że mam taki plan, żeby nie było głupio jak jednak zrezygnuję, ale się udało!
Dziś już z kolei bez aktywnego wkładu mojego męża w pobudkę sukcesu już by nie było… wpadł do pokoju zapalając światło idealnie w momencie gdy przegrywałam wewnętrzną walkę samej z sobą i miałam przestawić budzik o godzinę…
Co prawda wczoraj na basenie Zadole było super, mały tłok, fajnie się zgrałam tempem z ludźmi na torze, ale za to powrót to prawie pół godziny korka zamiast standardowych 8 minut. Z kolei Brynów dojazd w obie strony migusiem, ale na torach też migusie i była walka o życie 😉 Muszę potestować jakieś dni i może wersję trochę późniejszą (mam wrażenie, że wyjadacze chodzą na 6:00) i gdzieś się wpasować. A przede wszystkim znaleźć dalszą motywację do takiego wstawania, szczególnie, że idzie zima i to w ogóle będzie jak w środku nocy… 😉
Ale dawno tak z siebie dumna nie byłam =)