Ten moment, gdy 22:30 i „o kurczę, nie ma daily!”.
Zakapućkałam się w webdeveloperskich rozmowach z copilotem i tak w sumie trochę zeszło…. w sumie to wszystko z dnia zeszło 😉
Szczególnie, że to wygladało mniej więcej tak:

Ten copilot to niby taki mądry, ale błędy robi, a potem weź szukaj wiatru w polu.
I jeszcze skubaniec Ci mówi – jak wklejasz mu kod, który wygenerował sam przed chwilą – „W twoim kodzie…”. No ja Ci dam, zestawie wadliwych bitów, mój kod 😉
W każdym razie finalnie koło tej 22 doszliśmy do porozumienia i działa. Jak na jakieś 3 popołudnia to jestem mega zadowolona. Tę stronę tworzyłam o wiele dłużej a jest o wiele prostsza… Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem teraz… 😉
No także finalnie na focie macie spełnienie moich marzeń – Hassel w szafce 😉

