Wydawało mi się, że będę potrzebować z pół roku, żeby wypisać te wszystkie pióra zatankowane po Japonii, ale „całe szczęście” atramenty też trochę parują. Udało się wyczyścić całkiem sporą partię piór.
Mam wrażenie, że powtarzam ciągle schemat powtarzania faz „mam za dużo zatankowanych piór i trzeba to ograniczyć” oraz „o, tyle atramentów do przetestowania, tankujmy!” 😉
Trochę w tym wszystkim brakuje mi takiej przyjemności pisania atramentami, które lubię bardziej, bo trzeba wypisać te, które są zatankowane po testach. No ale przecież kiedyś to się wypłaszczy, bo ile można odkrywać nowych marek i serii? A nie oszukujmy, naprawdę nie potrzebuję już żadnego nowego koloru. Wręcz można by tu przyciąć z zasobami.
Ale co poradzę… jak każdy rasowy chomik mam problem z rozstawaniem się z elementami kolekcji 😀