Nie ma jak u mamy 😉
Kolejna część urlopu. Fajnie z „matki” dzieciom przerzucić się na córkę 😉 Nawet jeżeli i tak trzeba wszystko robić 😉
Trochę żałuję, że tak rzadko tu jestem, był okres, że bywałam raz w miesiącu, teraz jest dobrze jak dotrę dwa razy do roku…
A kwiatki jak zwykle fotogeniczne. Pamiętam jak ten groszek cykał się z rośnięciem dobre parę sezonów, a teraz jest już dorodną roślinką 🙂
PS. Weszłam do jeziora. Powiedzieć, że woda sportowa to mało 😉 krótki to był zryw 😀