Kiedy nie mam pomysłu na zdjęcie to zawsze się rozglądam, czy nie ma na podorędziu jakiegoś kota albo piór. Tym razem były pióra 😉
Akurat po czyszczeniu – stety/niestety miałam okazję zrobić małą wymiankę na próbki i trzeba było rozsysować znowu wszystkie te próbki itp itd…
Z jednej strony fajna sprawa. Jakoś po tym, jak zakończyłam rundkę z wszystkimi możliwymi posiadanymi atramentami w formie litanii Bene Gesserit, to jakoś rzadko wpadały nowe atramenty. Dość długo nic nowego nie wpisywałam.
A w ciągu tego czasu skończył się remont, pochorowałam się po nim, było parę względnie męczących wyjazdów, problemy z zębami i parę innych mniej lub bardziej stresujących sytuacji. Parę rzeczy, które mają nadejść w przyszłości bez pewności powodzenia. A z nimi przyszedł strach. A przecież…
Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
To jest niesamowite, jak przepisanie parę razy tych słów zmieniło moje postrzeganie rzeczywistości. Jakby mi ktoś kamień z serca zdjął.
Krótko po tym przynajmniej jedna rzecz z przyszłości się ustabilizowała. Reszta jakby zmniejszyła ciężar. Umówiłam się do dentysty. Z wyjazdów szykuje się już tylko urlopowy. I jakby jest lżej…
A wniosek? Wniosek prosty.
Muszę częściej wchodzić w posiadanie nowych atramentów! 😀