Daily · 14.07.2024

14.07.2024

Nienawidzę odkurzać.

Odkąd byłam dzieckiem – szczerze nienawidziłam. Mieliśmy szorstkowłosego psa, odkurzacz – niby dobry – ale jakby nie patrzeć z zeszłego wieku i dywany. To był koszmar.

Od zawsze była to czynność domowa – oprócz zmywania naczyń – którą odwlekałam, zwalałam na innych i w ogóle udawałam, że nie istnieje.

Jak się przeprowadziłam na swoje to po pierwsze – zrezygnowałam z dywanów. A po drugie – za trzecim strzałem – w końcu zdecydowałam się na odkurzacz pionowy. Możliwość chwycenia urządzenia i przelecenia tych 50-paru metrów bez dodatkowych kombinacji i utrudnień jakoś odczarowała tę czynność. Nie powiem, że nienawidzę. Ale lubić też nie lubię. Jest do zniesienia.

Teraz też mamy pionowy tak na co dzień – choć w komplecie ze zwierzakami i dywanami. Powiedzmy, że wersja „Animal” daje radę.

A teraz poznajcie Vlodka.

Nigdy nie sądziłam, że tak się zaprzyjaźnię z odkurzaczem budowlanym. Może na co dzień niekoniecznie, ale przy remoncie… no cudo! Ten moment, kiedy nie martwisz się, co zasysasz (to co zasysasz powinno się martwić :D). Nie martwisz się, że zaraz jakiś pył zatka ci filtry, bo ten co pół minuty tym filtrem trzepie jak dziki. Worek taki, że przy normalnym odkurzaniu pewnie tam by się jakiś ekosystem nowy wytworzył niż by miejsca zabrakło. Niby ciężkie i na kablu, ale z kolei kabla tyle, że można obgonić pół domu.

Cieszę się, że się na tego klocka zdecydowaliśmy. Mam nadzieję, że będzie dzielnym Włodkiem i przetrwa wszystkie nasze plany 😀

A na razie pozwolił nam zostawić chatę teściom w jako-takim stanie i uciec na urlop :>

0