To ciekawe uczucie jechać na urlop do własnego mieszkania. I to takiego, w którym spędziło się ostatnie 9 lat (no prawie, w ciągu 9-tego roku już na dobre przeniosłam się do Katowic).
Dobrze było zobaczyć moje niebo.
Tu zachody słońca widzę z perspektywy pierwszej kondygnacji. I bez pełnego horyzontu. To zupełnie inna perspektywa.
Wiele osób pyta mnie czy nie żałuję. Bo przecież zrezygnowałam z TAKIEGO miejsca.
Tęsknić czasem może tęsknię. Tak samo jak tęsknię za widokiem Himalajów czy kanadyjskich jezior. Ale nie żałuję. To nie mury i widoki tworzą miejsce, które można nazwać domem.
Powiedziałabym nawet, że dom może być gdziekolwiek i jakikolwiek, byle była w nim miłość.
Chwilowo nasz dom będzie tutaj. Choć znając dzieciaki to bardziej na plaży 😉