Fotka trochę na zapchaj dziurę, bo w sumie nic specjalnego nie udało mi się chycić – M. walczył dalej z sufitem, ale miałam trochę zakaz wstępu, bo praca w trudnych warunkach, a nie dorobiłam się jeszcze maski. No i nie robił nic specjalnie fotogenicznego, a nie chciałam mu tam przeszkadzać.
Ja z kolei robiłam jeszcze mniej fotogeniczne rzeczy, choć w sumie jakbym miała robić zdjęcie najbardziej istotnej rzeczy w moim życiu, to przez ostatnie dni byłyby to schody 😀 W sumie to dobrze, bo to zawsze jakiś tam trening jest 😉
Także moi drodzy – oto trzecie pokolenie naszej małej monsterki vel aktualnie potwora z półmetrowymi liśćmi. Niespodziewane trochę i w sumie zastanawiam się czy tego nie rozsadzić, ale to zdecydujemy jak przyjdą mi tu utensylia do palikowania.
W sumie zaimplementowaliśmy ostatnio epipremnum do akwarium, i taką miniaturową monsterkę, może ta by też tam była zadowolona?… 🙂
PS. Dopiero obrabiając tę fotkę zobaczyłam, że tam jest ISO 5000. I w sumie widać trochę szumu, nie jest to takie pięknie krystaliczne, ale… 5000?!?! Mój pierwszy aparat miał max 3200 i to było ziarno takie, że nic z tym się nie dało zrobić, a tu 5000 tak po prostu na luzie… co za czasy 😉