Uwielbiam zapach świeżo upieczonego chleba o poranku 😀
To już będzie nie wiem ile lat jak go piekę… z 17? coś koło tego, początki były gdzieś w okolicach 2007. Cały czas mam ten pierwotny zakwas, choć ostatnio raz mi nie wyrósł i już się bałam, że wszystko stracone. Kiedyś to jeszcze miałam z 3-4 gospodarstwa domowe, które też piekły i zawsze można było się poratować linią braterską zakwasu, a teraz lipa, jestem skazana na swój egzemplarz tylko.
Całe szczęście, że wersja, którą ja robię, jest dość prosta – przygotowanie ciasta zajmuje jakieś 15 minut, do foremek, do piekarnika z timerem tak, żeby się włączył na godzinkę za 9 godzin i tyle.
Znam ludzi, którzy to robią zdecydowanie bardziej „fikuśnie”. Nawet mam taki przepis, co to ciasto trzeba co godzinę przewijać, do lodówki, z lodówki, tak, owak, i generalnie zajmuje to dobrych parę godzin i trwa prawie dzień, a w sumie to dłużej jeżeli doliczyć przygotowania. I wtedy wychodzi taki „prawdziwy” chleb, a nie ta nasza więzienna wersja. Może kiedyś… 😉
PS. Dopiero jak obrabiałam to zdjęcie to zauważyłam, że jeden chleb jest wkurzonym skośnookim 😀