Takie zdjęcie na szybko, bo w sumie nie zdążyłam na „warsztat męża” – dorabiał czerwony filtr do swojej Bessy. I tak tylko zahaczyłam ją jak już pokazał mi gotowe.
Ale muszę przyznać, że tło z tych moich piór zawsze na propsie 🙂 Może trochę zbyt mała głębia ostrości przy samym aparacie, ale przynajmniej ładnie się tył rozmywa 🙂
Ech… i tak tylko nie mogę zapomnieć, że spełniłam swoje Hasselkowe marzenie i aparat leży na półce od tamtej pory. Jednak negatywy to jest trochę bardziej wymagająca instytucja i nie bardzo jest przestrzeń na tego typu zdjęcia. Może po świętach zaliczymy jakiś spacer… 🙂

