Jak odwiedziłam dom w Katowicach po raz pierwszy ponad 2 lata temu, to się dowiedziałam, że czarny kot wtedy jeszcze nie-teściów generalnie do nikogo nie przychodzi i mam się nie przejmować, że nie daje się głaskać.
Jeszcze w ten sam weekend kotek jednak się dał pogłaskać i zaczął się miziać o mnie.
Jednak te 2 lata musiały minąć zanim po raz pierwszy wsiadł mi na kolana na głaskanie. Ostatnio, jak nadeszła ta zima, zrobił się gadatliwy, zaczęłam do niego wychodzić na schody i stworzyliśmy taki mały rytuał miziania.
Jednak nie zawsze mogę wyjść, szczególnie, gdy pracuję. I któregoś razu przy niedomkniętych drzwiach kot przyszedł do mnie z pretensjami w głosie. Pomiziałam go koło krzesła i poszedł. Następnym razem to samo. Potem jakoś zostawiłam miejsce za sobą na krześle i wskoczył mi za plecy. Pomiziałam kotełka i poszedł. Aż w końcu nie dość że wskoczył na fotel to jeszcze wpakował mi się na kolana, co bym nie zajmowała się niczym innym tylko drapaniem dupki szanownego pana 😉
A mąż mi mówił, że on na kolana do mnie to nie przyjdzie.. 😉 A jednak 🙂
Ciekawe czy proces powtórzy się w poniedziałek…