Jak już moja tesla się podładowała (aku pada już chyba na dobre, nawet na kablach nie zapalił za pierwszym razem), to dotarliśmy w góry.
Mój mąż ma wiele osobistych zalet, ale ma też zaletę dodaną w postaci chaty w górach. Idea „chaty w górach” była dla mnie tak abstrakcyjna, że nawet specjalnie o tym nie marzyłam. A tu jest.
Może bez widoku na Tatry, ale jest.
I może kiedyś się w te góry przejdziemy… 😉