Strasznie nie lubię czyścić piór z resztkami atramentu, więc najczęściej staram się je wypisywać do końca. Ale po serii testowania atramentów z Japonii było ich strasznie dużo i już mi się momentami kończyła cierpliwość, więc zaczęłam sobie bazgrolić 🙂
Lubię tak bazgrolić, szukać jakichś wzorców, rytmów…
No i finalnie pióra się wypisały perfekcyjnie co do jednego 🙂
A moment, w którym stwierdziliśmy, że będziemy sobie robić niedzielne śniadanka do łóżka, więc potrzebujemy tego stolika, był genialny, bo o ile śniadanek za zdrowotności na nim nie jadłam, to teraz jest po prostu wybawieniem w różnych sytuacjach 😀