W końcu uruchomili „naszą” plażę. Zatem uruchomiliśmy rowery i w wersji na dwa małe plecaki pojechaliśmy przekąpać dzieciaki.
A jako że starczyło jeszcze czasu i siły, to zajechaliśmy jeszcze na latarnię w Nowym Porcie. Nie pamiętam, czy kiedyś na nią wchodziłam. Na pewno temat istniał 😉
Latarnie też są fajne. Fajne jest wchodzenie na takie kręcone schody. Miałam moment w życiu, że pakowałam się na każdą możliwą wieżę właśnie takimi schodami 😉
Niestety jak patrzę na zdjęcia, które robię na tym urlopie, to mam wrażenie, że dopada mnie jakaś pomroczność. Tam krzywo, tu nieostro, tu kadr bez sensu… Wydawałoby się, że z urlopu nad morzem to powinnam tu móc w fotach przebierać na lewo i prawo, a tu trzeba ratować cokolwiek, żeby wstydu nie było 😀
No cóż, jak urlop to urlop. Od wszystkiego.