Główną atrakcją dzisiejszego dnia było oblepianie podsufitki do fury mojego męża nowym materiałem.
Generalnie trochę szkoda, że trzeba już mieć sukcesy za pierwszym razem, bo za drugim poszłoby nam to o wiele lepiej – na pewne knify wpada się dopiero po pewnym doświadczeniu, ale efekt końcowy i tak jest mega. Przynajmniej już nie trzeba tego szpilkami do wyłoczki przypinać, żeby nie miziało po głowach 😉

