Ten moment, gdy szykujesz „gar” i warzywa czekają na umycie, i w takim momencie natchnienia robisz ich fotę na daily (oczywiście telefonem, bo jesteś zbyt poważnym leniem, żeby zadać sobie trud potuptania po normalny aparat, bo nie, żeby ich brakowało w tym domu….), a chwilę potem przychodzi Twój mąż, patrzy i mówi „o, jakie to ładne”.
W sumie to gdzieś w historii tego mojego daily mam podobną fotę 😉
PS. Odkrywam tarty imbir jako dodatek do potraw w stylu azjatyckim. Obłęd =)