Daily · 23.07.2024

23.07.2024

Wiedziałam, że jak popłyniemy na żagle w konfiguracji z jedną opatentowaną osobą, którą będę ja, to nie będzie to konfiguracja, w której wyżyję się fotograficznie. Nie zawiodłam się na tej wiedzy 😉

Dobrze, że choć zreflektowałam się na moment, i z jedną ręką na sterze cyknęłam ten kadr. Może nie najciekawszy – bo w ciekawych momentach to drugą rękę potrzebowałam na szotach grota – ale w miarę reprezentacyjny jeżeli chodzi o pływanie przy niewielkim wietrze po Jezioraku.

Kręciło zresztą niemożebnie, nie-wiało tak, że omega może by się obroniła, ale prawie 8m kabinówki już niekoniecznie. Ale dokulaliśmy się do celu.

Zacumowaliśmy sobie spokojnie dość wcześnie, na luzie z miejscem na półwyspie Indyjskim. Jakoś nie było wcześniej okazji, żeby wyświętować urodziny mojej mamy, więc to był ten moment, kiedy rozłożyliśmy się z „tortem” (jak mówiła, że „tata będzie piekł na miejscu” to spodziewałam się andrutów, ale byłam trochę dalej, a tort okazał się torcikiem wedlowskim :D) i nawet udało się, żeby dzieci zaśpiewały „Sto lat” babci – swoją drogą wyjątkowo ładnie i całościowo jak na bycie dziećmi 😀

I tak sobie siedzimy, wspominamy, zajadamy torcik, a tu jacht zamierza przycumować koło nas. Patrzę… patrzę i jakieś znajome te twarze. Okazało się, że to moja koleżanka z liceum z mężem i jego bratem i żoną brata (swoją drogą też wszyscy z dzieciakami) – ludzie przez których (albo dzięki którym) spędziłam pół młodości na mazurach. Do tej pory mam koszulki „Rejsów z Wojtkiem”. No czad! Wieczór sentymentalny zrobił się na maksa, szczególnie, że mój brat też z nimi pływał.

A jeszcze – jakby miało być mało atrakcji – Wojtek odstawił przedstawienie i zaneptunował nam przy morskim chrzcie narybku. To było cudowne 😀 Pierwotnie był plan, żeby robił to mój tata, ale z całym szacunkiem – nie dorównałby wojtkowym zdolnościom aktorskim 😀

Nie ma przypadków 🙂

0