Ale w tym całym ambarasie jest jedna rzecz, którą zdecydowanie doceniam – orteza a nie gips.
Bosz, możliwość umycia nogi (i wkładki) jest bezcenna. Skarpetki po paru dniach w Nepalu mi tak nie cuchnęły jak to cholerstwo po jednym dniu 😉 Ja nie wiem, druga noga tak nie daje 😉
I w sumie minął już prawie miesiąc, już coraz mniej mnie to boli, coraz więcej mogę, tuptam już czasami bez kuli na krótkie dystanse, a nadal noga w dole to noga bordowa.
A ja już bym tak chciała do biureczka na dłużej…