Na szczęście tylko skręcona.
Udało się pożyczyć kule od kolegi, moja orteza też nie wywędrowała za daleko, więc jakoś w miarę ogarnięte…
Ale nadal nie mogę uwierzyć, że to się zadziało.
Z ciekawostek – jak mi zegarek przez ostatnie tygodnie pokazywał słabą jakość snu i brak zasobów (regeneracji), to odkąd mam męża pod opieką wszystkie wskaźniki poszybowały w górę. Nie do końca to rozumiem, ale cóż 😉 spodziewałabym się, że ten stres mnie jeszcze bardziej zje, a tu totalnie odwrotnie…