No bo jakie inne zdjęcie miałoby być w Tłusty Czwartek? 😀
Ostatnio jest jakaś faza na wszystko pistacjowe. Nie, żebym miała coś przeciwko, uwielbiam. Choć taki pączek z pistacją to jest raczej pojedyncza akcja. Takie z dżemem to jeszcze można zjeść w większej ilości, ale taka pistacja to zabija system 😉
Trochę żałuję, że nie zrobiliśmy w tym roku faworków. Ale moje dżinsy chyba się cieszą 😉
I tak – to ostatnie podrygi, mamy kolejny tajny plan „wziąć się za siebie”. Tak ładnie żarło rok temu, a potem jakoś to przeziębienie, to remont, to kolejne przeziębienie, to wyjazd, to znowu przeziębienie i ciągle jakieś ale i nawet niekoniecznie wymyślone alibi żeby nie iść na basen czy trening.
Ale zaraz nie będzie zmiłuj, pal licho względy estetyczne, ale musimy się tu porządnie przegotować kondycyjnie do nadchodzących wyzwań… A na razie zamiast basenu to ja odwiedzam rehabilitantów…