Weekend z dziećmi, wiec okazja na zobaczenie czegoś, czego normalnie człowiek by nie zobaczył, bo „e, nie warto” 😉
A tu się okazuje, że taki Jarmark Śląski, nawet w sobotę o 11 rano, jest całkiem fajny. Po zmroku też musi być super. A tak w wersji, że bez samochodu i z grzańcem to już w ogóle 😉
Ostatnio były wybory najpiękniejszego jarmarku świątecznego w Europie i wygrał Gdańsk (Jestem z Gdańska! :D), ale ten tutaj też był lepszy niżbym się spodziewała. Szczególnie, gdy się na niego patrzyło od strony dziecka 😉
No bo jak tak racjonalnie stwierdzić, że tańczące szopy w drewnianym domku to jest coś ubogacającego kulturowo? 😀 Ale były świetne 😉 Tak jak inne różne instalacje, włącznie z chrapiącym Mikołajem.
Czy dwoje dorosłych ludzi miałoby taką frajdę ze zdjęć w bałwankach albo krasnalach? A zdjęcie mojego męża jako środkowego krasnala z dzieciakami jako poboczne, będzie chyba moim ulubionym na długo 😀
No i niezmiennie uwielbiam slogan „Katowice dla odmiany”. Oj tak, to miasto odmieniło mi prawie wszystko :>