Bosz. jak ja dawno nie byłam na plenerze fotograficznym…
Przez lata to był standard, że tak raz na 2-3 miesiące spotykaliśmy się gdzieś na foty. Niektóre wyjazdy były naprawdę epickie.
Potem stowarzyszenie się rozsypało, ludzie „dorośli”, jakoś wygasło… A tu się okazuje, że można do tego wrócić 🙂 I że ja nawet byłam kiedyś na plenerze z ludźmi z tej bajki. Świat jest mały.
Dawno nie widziałam tylu aparatów w jednym miejscu. Ekhm.. może uściślijmy, że aparatów należących do osób prywatnych, bo tak ogólnie to japońskie sklepy trochę przesunęły tę poprzeczkę 😉
Na zdjęciu uchwyciłam cokolwiek, bo jednak ciężko jest pamiętać o fajnej focie po przejechaniu prawie całej Polski (drobne 6h jazdy) i spotkaniu z nowymi/dawno nie widzianymi (plener jest coroczny, od 18 lat, mąż mój się wybierał na niego od dobrych paru lat, miała to być też nasza pierwsza randka, ale trochę inaczej się potoczyło) znajomymi. Ale ta Konica to w sumie jest więcej niż cokolwiek, takiej z gripem jeszcze nie widziałam 😀