Ja nie wiem, mrugnięcie powiek temu było jeszcze względne lato vel złota polska jesień, a tu się zrobiło coś w okolicach zimy… Ciemno, zimno, pada śniegiem za kołnierz…
Ogólnie to konfiguracja dojazdowa praca-dom pozwala mi zwiedzać tylko hale garażowe, co przy kiepskiej pogodzie jest nieocenione, ale tym razem tuptałam do rodziców. Tata miał urodziny i w sumie to był główny motywator do przyjechania 2 dni wcześniej niż naprawdę musiałam.
Swoją drogą… układasz cały wyjazd pod ten dzień, kombinujesz, że może nawet niespodzianka (ale ze względów logistycznych przestała być niespodzianką), i że tata się ucieszy, bo Cię długo na północy nie było… No i tak specjalnie przygotowana przyjeżdżasz do tego Gdańska, następnego dnia rano parkujesz pod domem rodziców, idziesz do nich po kartę parkingową, cześć-cześć, buzi-buzi, to będę po 17… I wiadomość z życzeniami dla taty na rodzinnej grupie gdzieś w okolicach południa uświadamia Ci jak bardzo kulki Ci rankiem nie kliknęły 😀
Serio, to chyba czas żeby zainwestować w jakieś żeńszenie czy inne cuda na mózg 😉