Miała być fota z basenu (w końcu dotarliśmy!) a wyszła fota z kolacji. No cóż 😉
Ja nie wiem, ten tydzień jest jakiś zepsuty, poproszę inny.
W pracy kocioł, non stop kolor jakaś akcja, już się człowiek gubi w tym wszystkim. Po pracy też ciągle coś, z dentystą w ramach wisienki na torcie. I to takiego dentysty, co już zanim dotknął wiertła to mnie wzruszył 😉 Okazuje się, że masaż powięziowy to pikuś przy tym, co można zrobić z mięśniami wokół szczęki… jeszcze mnie boli 😉
Także tego. Jutro niby piąteczek. Pewnie klapnę laptopem o tej 16-17 i tyle mnie świat będzie widział po tym jak padnę na pysk…