Wracamy do życia!
Takiego wiecie, normalnego, w którym gotuje się razem obiad, pije kawę, ogarnia kwiatki, robi jakieś rzeczy, na które nie było do tej pory czasu.
Napisałam strony w ogrodzie. M. coś tam ponaprawiał, pojechał zrobić zdjęcia do testów aparatów, które kompletuje już chyba od 2 miesięcy, w czym remont mu nie pomaga.
Ja nadrobiłam daily! Tak, ten wpis jest pisany 11.08! WRESZCIE!
Nadal mi się nie chce wstawać, nadal jakiś taki marazm w człowieku, nadal – pomimo że dużo robię – mam wrażenie, że nic nie osiągam. Strasznie nie lubię tego stanu, ale wiem, że minie.
Że zaraz padnie jakieś słowo, zdarzy się coś, co sprawi, że znowu silnik zaskoczy na pełne obroty.
A na razie… na razie powolutku tu się kulam robiąc co się da.
I doceniam takie momenty, w którym nawet dodatki do obiadu można skłonić do uśmiechu 😀