Może trochę za wcześnie by o tym mówić, choć w moim serduszku temat jest żywy od prawie roku. Szykuje się nam kolejny remont, już nie taki „lajtowy” jak ta łazienka (która przecież lajtowa taka do końca nie była).
Jak dobrze pójdzie to od później wiosny/wczesnego lata będzie tu wybitnie monotematycznie.
A na razie sobie rysuję na papierze przyszłe życie. Uwielbiam to.
To jest takie fajne móc oczyma wyobraźni układać te wszystkie puzzle. Zastanawiać się czego tak naprawdę się chce. Wymyślać jak najbardziej optymalne rozwiązania. Starać się wyjść z utartych ścieżek i spojrzeć jakoś inaczej na sprawy.
Jeszcze tyle musi się zadziać, żeby zacząć to wszystko implementować. Tak bardzo trzymam kciuki, że gdzieś na końcu tej drogi wyląduję tam, gdzie zawsze chciałam być.
To jest w ogóle niesamowite jak „punkty kontrolne” w moim życiu się zgadzają, i jak dostaję to co chcę, ale w jaki odmienny sposób od spodziewanego. Cóż, ważne, że efekt końcowy się zgadza 😀