Udało się wykroić trochę czasu (w przenośni) i folii welurowej (dosłownie) i ze „śmieci” po serum do włosów zrobiłam sobie wkładkę do szufladki na pióra.
Uwielbiam takie DYI. Szczególnie, gdy coś wymaga niewielkich nakładów finansowych, odrobiny uwagi na to co nas otacza i trochę cierpliwości. Wyszło idealnie, dokładnie czegoś takiego potrzebowałam.
Gdybym miała mniej piór to w sumie taki wkład byłby idealny sam w sobie. „Niestety” moja kolekcja wybitnie wystaje poza 24 sloty, ale one pozwolą mi na swobodniejsze korzystanie z obecnych przegródek przez jakiś czas. A co potem?… no zobaczymy 😉