Jak już zdecydowałam się pojechać na północ dzień wcześniej to odezwałam się do znajomych i okazało się, że wszystko się pięknie poukładało i mogłam wziać udział w 100-nym (słownie: SETNYM!) naszym śpiewograniowym spotkaniu.
To niesamowite, że dorośli, pracujący, często dzieciaci ludzie, nadal przez te 10 lat się regularnie spotykają i śpiewają. I to coraz lepiej śpiewają i mamy na to dowody! 😀
I jeszcze akurat się tak złożyło, że dużo osób dało radę przyjechać, nawet pomimo tego, że długo ich nie było (u mnie nawet nie wiem, ile to trwało, ale chyba z pół roku co najmniej… jeżeli nie dłużej). Było świetnie, cudowna atmosfera i nawet powrót do domu po północy nie był aż taki straszny 😀 Choć budzik rano nie był najlepszym przyjacielem…
W każdym razie takie towarzystwo to skarb. I mam nadzieję, że uda mi się od czasu do czasu trafić na spotkaniowy termin…

