Drogi remontowy pamiętniczku… 😉
Myślę. że w najbliższym czasie takich zdjęć będzie więcej. Postaram się mimo wszystko ich unikać, ale remont łazienki jest tym, co będzie nas absorbowało jeszcze pewnie przez kolejne 2 miesiące z małymi urlopowymi przerwami.
Mogę tylko napisać, że mój mąż jest hardkorem a ja mam farta. że „musiałam” wyjechać na te pierwsze dwa dni kucia.
Uzupełniam to te wpisy właśnie ze słuchawkami studyjnymi na uszach (jest 6.07), bo mój Bohater Domu ryje dalej 😉 Dziś mnie poprosił, żebym mu przyniosła z piwnicy jakąś mniejszą wiertarkę. Bosz. przecież to ważyło tonę, chyba nie chcę nawet sprawdzać jak ciężka jest ta „standardowa”….
Ale żeby nie było – własnymi rękami załadowałam całego baga gruzu. Licząc. że ma 1m3, a każde wiaderko to było jakieś 15-18L, i większość nosiłam pojedynczo, to trochę się natuptałam. Choć szczerze mówiąc to te moje tuptanie to zdecydowanie rewelacyjna fucha przy tym, co tam się dzieje za foliową kurtyną 😉
PS. Idealnie w momencie publikacji tego posta dostałam zlecenie na zniesienie kolejnych kilku wiader 😀