Prawie miesiąc zaległości…
Na stronie tego nie będzie widać, bo publikuję wpisy z datą danego zdjęcia, ale wszystko od 14 lipca było opisywane między 5 a 11 sierpnia.
Ten poniedziałek to był pierwszy dzień po urlopie, kiedy się zebrałam na tyle, żeby to zacząć ogarniać. Wróciłam lekko podziębiona, i ogólnie fizycznie czułam się słabo przez ostatni tydzień. Aż mi było głupio, pomagałam ile mogłam, ale były takie dwa dni, kiedy M. zostawał na placu boju a ja po 19:00 lądowałam w łóżku… Dobrze mieć dzielnego męża =)
A co do tego całego daily… ciągle nie wiem po co to robię, ale zżyłam się z tym procesem tak, że nie wiem, czy bym umiała bez tego żyć. No i ciągle mam nadzieję pisać tu coś bardziej „na żywo”. Przypominanie sobie zdarzeń i myśli sprzed 4 tygodni jest ciężkie.